- O powstaniu styczniowym słów kilka

Inne

Teksty

O powstaniu styczniowym słów kilka 22 stycznia 1863 roku, a więc jak nietrudno obliczyć równe 147 lat temu, w Królestwie Polskim, wybuchło jedno z największych narodowych powstań polskich przeciwko rosyjskiemu imperium. Nieco później bo w lutym 1863 roku objęło swymi działaniami również Litwę, Białoruś i część Ukrainy, a więc tylko zabór rosyjski, a trwało aż do miesięcy jesiennych roku następnego to jest 1864. To najdłużej trwające, największe i ostatnie narodowe powstanie w walce o odzyskanie swej państwowości i powrotu na mapy Europy naszej Ojczyzny, znalazło szybko poparcie wśród wielu państw i narodów. Coraz bardziej ciemiężeni i rusycyzowani Polacy poczuli powiew wolności i widzieli w powstaniu wielkie szanse na zmianę stanu rzeczy i ucieczki od jarzma rosyjskiego zaborcy. Ufano, że w ślad za nim uda się odrodzić Polskę spod „żelaznego buta” pozostałych zaborców. Grubo ponad 1000 stoczonych ze zmiennym szczęściem bitew miało charakter wyłącznie partyzancki. Pierwszą fazę w większości zwycięskich działań powstańczych zniweczyła niestety druga, w której to Polacy nie odnosili już aż tylu sukcesów i nadszedł koniec wielkiego powstania. Bilans okazał się smutny, jak z resztą każdej przegranej wojny, bo po za kilkudziesięcioma tysiącami zabitych, straconych, zesłanych na ciężkie prace na Syberię rodaków, utraciliśmy autonomię Królestwa Polskiego, jego nazwę co nie było bez znaczenia a wiele posiadłości i majątków ziemskich zostało rozgrabionych, spalonych i skonfiskowanych. Co najgorsze, proces rusycyzacji wzmógł się do granic możliwości. Jednym słowem, można by powiedzieć, klęska. Ale Polak nie należy do ludzi, którzy wywieszają białą flagę i raz poniesioną klęskę uznają za ostateczność. Nic podobnego się nie stało. Polaków mimo wszystko, to powstanie wzmocniło moralnie i duchowo. Wiedzieli, że na tym nie koniec walki o niepodległość, że w rezultacie niesamowity heroizm i determinacja opłaci się i ta upragniona wolność o którą naród prosił Boga słowami zmienionego refrenu pieśni skomponowanej na cześć cara Aleksandra I przez Alojzego Felińskiego: Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie – nadejdzie. I w końcu po latach zawiłych zwrotów w historii naszego państwa i narodu, wolność nadeszła, choć jak wiemy nie rozpieściła nas swym długim bytowaniem. Oczywiście wydarzenia te nie mogły nie odbić się w twórczości ludzi sztuki: pisarzy, poetów czy malarzy. Oceny i wyciągane wnioski nasuwające się po porażce powstania, stały się priorytetowe dla literatury, publicystyki i malarstwa czasów postyczniowych, oczywiście przedstawiane ze zrozumiałych względów często w sposób zakamuflowany. Pozytywistyczni pisarze mistrzowsko punktowali powody niepowodzenia i porażki. Temat ten wielokrotnie podejmował Stefan Żeromski (patrz) „ Rozdziobią nas kruki i wrony” czy w „Wiernej rzece”. Główną przyczynę upadku powstania Żeromski upatrywał w braku jedności i solidarności pomiędzy warstwami społeczeństwa polskiego. Przepaść jaka dzieliła ciemnego, niewykształconego, przekupnego i często zdradzieckiego chłopa, i patriotów bijących się o wolność Ojczyzny, spowodowały klęskę i tragedię narodową. Temat ten pojawi się również w twórczości Marii Dąbrowskiej w Nocach i dniach, Elizy Orzeszkowej w Nad Niemnem, czy noweli Gloria Victis. Do tego grona należy również Adam Asnyk, którego poetycka twórczość stanie się na długo wykładnią świadomości pokolenia, wyrastającego z literatury romantyzmu wynikającej z klęski powstania listopadowego, ale także z przeżyć związanych z upadkiem powstania styczniowego. Szczególnie wczesne wiersze tego okresu przesączone były ogromem smutku, beznadziei i krytycznej oceny przeszłości, Sen grobów. W malarstwie mistrzem podejmujący nie raz ten temat, jest bez wątpienia Maksymilian Gierymski ze słynnym malowanym w 1873 roku Patrolem powstańczym - pikietą, czy też Powstańcem z 1863 roku, albo Patrolem powstańczym przy ognisku. Nie zabrakło również tego motywu w bardzo bogatej twórczości Józefa Chełmońskiego – Powstańcy na postoju, Epizod z powstania 1863roku; Juliusza Kossaka – Bitwa pod Ignacewem, Szarża krakusów na Rosjan w Proszowicach. Czas wreszcie wymienić wspaniałego i oddanego tematowi powstańczej, walki o wolność i niepodległość - o Polskę, wielkiego romantyka, malarza i doskonałego rysownika - Artura Grottgera. Dobitnie świadczy o tym jego cykl kartonów poświęconych powstaniu styczniowemu. Sam nie brał udziału w powstaniu, ale ze swej artystycznej wyobraźni stworzył wzruszające a za razem wstrząsające rysunki: "Polonia" (1863) i "Lithuania" (1846 – 1866). Inne jego dzieła jak Już tylko nędza, pokazuje w nader realistyczny sposób smutny czas postyczniowy. Być może i sam Żeromski mógł inspirować się tym obrazem pisząc powieści związane z wielkim narodowym zrywem powstańczym. W malarstwie Artura Grottgera nie brakuje i romantycznych akcentów wizji walki o niepodległość. Jednym z najbardziej znanych dzieł malarza jest namalowany w roku 1866 obraz Pożegnanie powstańca. Tematem obrazu jest rozstanie z ukochaną, żołnierza idącego do walki. Swoistym dopełnieniem tego obrazu jest inny, o prawie identycznych wymiarach, zatytułowany Powitanie powstańca. Ten wspaniały artysta, Polak, patriota, umiera na gruźlicę mając zaledwie 30 lat. Jego grób nie tak dawno odwiedziłem na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Niegdyś za życia sam sobie to miejsce na tym cmentarzu wybrał i tam zgodnie ze swą wolą 4 lipca 1868 roku został pochowany. Na jego skromnym grobowcu w kamiennej przyszarzałej, z lekka pokrytej zielonkawym mchem płycie, najbliżsi kazali wyryć takie oto słowa: NIECH CIĘ PRZYJMIE CHRYSTUS KTÓRY CIĘ WEZWAŁ A DO CHWAŁY JEGO NIECH CIĘ WPROWADZĄ ANIOŁOWIE AMEN 22 stycznia, czyli w ten najbliższy piątek pójdę na sądecki cmentarz zapalić symboliczny znicz z myślą o powstańcach styczniowych ale i o wszystkich, którzy stracili życie za wolną i niepodległą moją Ojczyznę – Polskę. Przyjdź i Ty, który czytasz te słowa. Będę tam na Ciebie czekał.